- Przerywamy program, by nadać ważny komunikat - w pokoju rozległ się bezbarwny głos prezenterki telewizyjnej - Dzisiaj, około godziny 4.30 znaleziono ciało kobiety. Policji nie udało się...
- Ej, oglądałem to. - Powiedział Slash, i zmienił kanał.
- To na żywo! Przełącz skurwielu! - Krzyknął Axl, i rzucił się na Saul'a, w celu odzyskania pilota. Ten nie poddał się tak łatwo. Złapał Rose'a za włosy, i mocno je pociągnął. Wokalista również nie dał za wygraną. Odwdzięczył się kopniakiem w brzuch. Sprawa na pewno zaszłaby dalej, gdyby nie przechodzący przez salon Steven...
- Co wy robicie?! Do reszty was popierdoliło?! - Blondyn rozdzielił swoich kumpli, i usiadł na kanapie. Nieświadomy tego, co za chwilę się stanie, przełączył na kanał sportowy.
- Tylko głupoty wam w głowie! Jakaś kobieta zginęła! Może ją znałem, nie wiem kto, nie wiem co, nie wiem nic! - Wrzasnął jeszcze bardziej zdenerwowany Axl. Po chwili, kopnął sofę, na której siedział Stevie. - Oddawaj mi tego pilota egoistyczny chuju! - Ponownie wydarł się, wkurwiony wokalista. Blondyn wiedząc, do czego zdolny jest jego przyjaciel, posłusznie oddał mu urządzenie służące do sterowania telewizorem. Nerwy trochę opadły, mimo to, że program który dotyczył zabójstwa, skończył się kilka minut temu...
W pomieszczeniu panowała cisza. No, może nie licząc dialogów aktorów, grających w brazylijskich telenowelach.
- Cześć chłopaki. - W salonie pojawiła się zaspana Victoria, w koszuli Duffiego.
- Cześć... Wreszcie jakaś nor... poważ... fajnie że przyszłaś. - Odezwał się Axl.
- Dziękuję. Ty też jesteś najnormalniejszą i najpoważniejszą osobą jaką znam. - Powiedziała sarkastycznym głosem Vicky. - Więc... Jak minęła wam noc? Miło się spało?
- Ta... Nie myśl sobie że tak po prostu zmienisz temat. Sądzisz, że zapomnieliśmy o twoich wczorajszych zagrywkach z Triss? Jutro rewanż. Musimy się przygotować. - Odpowiedział wokalista z uśmiechem na twarzy.
- Zgadłeś... Myślałam że nie pamiętacie, byliście nieźle pijani. Z resztą... Jak co dzień. No... Ale skoro wam tak zależy, to możemy was rozebrać drugi raz. - Dziewczyna uśmiechnęła się znacząco.
- Oj skarbie, tym razem tak łatwo wam nie pójdzie. - Odezwał się Slash, i puścił oczko do Vicky. Blondynka spojrzała się na gitarzystę, i po chwili siedziała na podłodze, tuż obok niego.
- Tak w ogóle... Gdzie jest Duff? - Zapytał Hudson.
- Smacznie sobie śpi. Jak aniołek. - Odpowiedziała Victoria, i z uśmiechem spojrzała na koszulkę z logo Sex Pistols, którą miała na sobie.
- Nie jest Ci zimno kochanie? - Powiedział Slash, i złapał Victorię za kolano.
Nagle w salonie pojawił się Mr. McKagan. Usiadł obok Vicky, wziął ją na kolana, i pocałował szarmancko niczym w Titanicu.
- Słodko wyglądasz w tej za dużej koszulce. - Duffie pogłaskał blondynkę po nodze, i mocno do siebie przytulił.
- Jesteś uroczy.. - Victoria wtuliła się w swojego chłopaka, i pocałowała go w policzek.
Do pokoju wszedł Izzy z roześmianą Triss.
- A wam co tak wesoło? - Zapytał Steven.
- Cicho! - Krzyknął Axl. - Powtórka tego programu o zabójstwie! - Wszyscy siedzieli, i uważnie słuchali prezenterki: "Dzisiaj, około godziny 4.30 znaleziono ciało kobiety. Policji nie udało się ustalić tożsamości ofiary. Jeśli ktoś ją znał proszony jest o niezwłoczny kontakt z organami ścigania."
- Dobra... Ta... Ja muszę lecieć. Źle się czuję. - Powiedziała Triss, pocałowała Izzy'ego w policzek, i ruszyła w stronę drzwi.
- Nie idź jeszcze. Wezwiemy lekarza. - Powiedział Stradlin.
- Dzięki, nie trzeba... Muszę pobyć trochę sama. - Dziewczyna wyszła, i trzasnęła drzwiami. W pokoju zapanowała grobowa cisza.
- Co jej się stało? - Zapytał Axl.
- Nie mam pojęcia... - Odpowiedział Izzy, i usiadł na fotelu.
- Eeem... Pójdę się ubrać. Duff, chodź ze mną. - Blondynka pociągnęła chłopaka, i poszła z nim do sypialni. Kiedy tylko weszli, Victoria położyła się na łóżku.
- Co Ci się stało? - McKagan, usiadł obok dziewczyny, i złapał ją za rękę.
- Nic się nie stało... Martwię się o Triss... Dziwnie się zachowywała.
- To prawda, ale... Nie powinniśmy się przejmować. Pewnie naprawdę źle się poczuła, i chciała iść do domu.
- Mam nadzieję...
- Jak tam twój zespół? - Duff zmienił temat.
- W porządku, tylko James się rozchorował i nie mamy na razie wokalisty...
- Ta. James...
- Spokojnie. Między nami wszystko dawno skończone. - Dziewczyna wtuliła się w Duff'a.
- Cieszę się. A może... Ja mógłbym przez pewien czas śpiewać? Wiesz... Na pewno nie jestem taki dobry jak ten cały James, ale też nie idzie mi najgorzej.
- Skarbie, ty? Basista Guns N' Roses, miałby występować na wokalu w podrzędnym zespole "Dumb"? Żartujesz sobie chyba. Poza tym, nie wiem czy wytrzymałabym te piski twoich fanek. - Blondyn zachichotał. Bez słowa się położył, i jeszcze mocniej przytulił do siebie dziewczynę.
1 komentarz:
ejej. Tego miało być więcej. Nie dotrzymujesz słowa podrzędny Clayd'zie! Przez ten cały czas napisałaś tyle, jak rozmawiałyśmy to mi się wydawało, że... a ty taka niespodzianka ;s. Nie ładnie jest mnie tak oszukiwać! Rozdział ciekawy, ale mam małe zastrzeżenia. Powiem Ci o nich później. Czekam na następny :*
Prześlij komentarz